Analiza sytuacji tzw. epidemiologicznej

Mamy do czynienia z wirusem o małej zjadliwości, który wywołuje śmiertelność porównywalną z wirusem grypy.
Zastanówmy co by się stało, gdyby media nie zauważyły przelotu nietoperzy z Wuhan do Teheranu i Mediolanu?
NIC.

Pacjenci by umierali na zapalenie płuc jak to się zdarza.
Wskaźniki śmiertelności nie odbiegałyby od normy wieloletniej.
Teraz w Polsce mamy holocaust wynikający z chorób współistniejących przy koncentracji na leczeniu COVID-19, który wykazuje śmiertelność na poziomie 0,2%.
Nieleczony zawał mięśnia sercowego skutkuje śmiertelnością 50%.
Wszystkie szpitale tzw. covidowe "leczą" w większości pacjentów, którzy w dobie przedcovidowej nie zostaliby zakwalifikowani do leczenia szpitalnego z powodu niegroźnych objawów.
Kwalifikacja tych pacjentów przez szybkie testy o ograniczonej wiarygodności do leczenia szpitalnego powoduje notorycznie zwiększające się zapotrzebowanie na łóżka szpitalne.
Zaburzenia smaku i węchu są znane w przypadkach innych infekcji wirusowych i bakteryjnych i nie powinny być przypisywane wyłącznie COVID-19.
Żeby faktycznie rozpoznać znaczenie SARS w obłożeniu oddziałów intensywnej terapii należałoby uwzględnić czynnik presji do zastosowania respiratorów, które wcześniej były niechętnie stosowaną ostatecznością pogarszającą rokowanie.
Obraz radiologiczny płuc w wypadku COVID-19 nie jest wyłącznie charakterystyczny dla tej infekcji.
Dlatego często zdarzają się rozbieżności między obrazem radiologicznym a testem PCR.
O ile mi wiadomo, to Chińczycy nie opierają się na testach a na obrazie tomografii komputerowej i przebiegu klinicznym.

Do czego zmierzam?

System opieki zdrowotnej powinien koncentrować się na szybkim wychwytywaniu pacjentów z grupy ryzyka z objawami, a nie na "leczeniu", szczepieniu i testowaniu populacji, co pomnaża koszty w sposób horendalny.
Od roku nie stosuję żadnych zabezpieczeń przeciw COVID-19 pracując 400-500 godzin w środowisku potencjalnie zakaźnym.
Uznałem polegając na swoim układzie immunologicznym, że lepsze dla niego będzie codzienne narażenie na małe dawki wirusa zgodnie z modelem szwedzkim, niż jednorazowy szok.

Jeśli umrę to nie omieszkam powiadomić Was o tym.

Maciej Brzeziński