W przyszłym roku miał być chodnik, a będzie… DOKUMENTACJA

Początek października tego roku. Pan Prezydent Józef Nowicki przyjeżdża na Zatorze. Wizytuje ulicę Szymanowskiego. Po WIZJI zapada decyzja – w 2018 roku pochodzący z lat osiemdziesiątych chodnik pójdzie do wymiany. Wszystko pięknie, Mieszkańcy się ucieszyli. Inni jednak zalecali czujność. I SŁUSZNIE, bo oto okazuje się, że wykopano jedynie 20 tysięcy polskich złotych. Na remont chodnika? A gdzie! Na DOKUMENTACJĘ PROJEKTOWĄ.

W tym mieście jakoś tak jest, że jest olbrzymi problem z realizacją wszelkiego rodzaju inwestycji na czas. Że jakość też szwankuje, chyba nie muszę wspominać. A to krawężniki na Moście Briańskim (NOWYM!!!) zostały wykonane z wadliwego materiału, a to Most Unii Europejskiej w Koninie się sypie (PO 10 LATACH, AKURAT TUŻ PO GWARANCJI!!!). Można tak jeszcze wymieniać.
Dobra. Od biedy ktoś może powiedzieć (napisać?), że dokumentacja projektowa to już coś. Że to już jakiś krok w kierunku realizacji obietnicy. Oczywiście, ale to nie to samo, co BUDOWA CHODNIKA.

Terminu tej budowy nadal bowiem nie poznaliśmy. I – tak naprawdę – nie wiadomo, kiedy ją poznamy. Bo projekt może sobie leżeć, leżeć, leżeć… Zupełnie jak projekt budowy wiaduktu łączącego ulice Paderewskiego („Zatorze„) i Wyzwolenia (Osiedle V). Ten projekt miał być realizowany już w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Za czasów PRL.
Czy na realizację inwestycji przy ulicy Szymanowskiego znów trzeba będzie czekać do ZMIANY WŁADZY I USTROJU w mieście? Najprawdopodobniej tak, chociaż piszę to z ciężkim sercem. Bo o bezpieczeństwo mieszkańców powinno się dbać zawsze i wszędzie. Żeby nie poruszali się oni po nierównych, dziurawych chodnikach, na środku których nierzadko stoją słupy oświetleniowe, żeby nie skakali z wysokich krawężników… Ja to wiem. A czy wiedzą to ci, którzy są DECYZYJNI? Na podstawie kolejnego przykładu odwleczonej, acz bardzo potrzebnej mieszkańcom inwestycji muszę stwierdzić, że ŚMIEM WĄTPIĆ.
W przyszłym roku wybory samorządowe. I już dostatecznym nietaktem jest obiecywać coś akurat na rok wyborów samorządowych TYLKO PO TO, by ludzie wybrali kogoś ponownie, ale tego, że te obietnice (z wszelkim prawdopodobieństwem) nie zostaną spełnione, już za wiele i zapomnieć już się nie powinno. Wybaczyć też nie. Ludzie nie po to wybierają sobie władze, żeby potem te władze ich oszukiwały.

Ludzie wybierają władze po to, żeby one reprezentowały ich interesy i przestrzegały ich praw. Żeby władze z nimi rozmawiały i słuchały ich potrzeb, a nie po to, aby robiły wszystko według własnego WidziMiSię, bo uważają, że tak będzie dla mieszkańców lepiej, kiedy będą się dowiadywali o wszystkim po fakcie. Ludzie, którzy takie władze wybierają, powinni mieć również prawo za takie paskudne dowcipy swoim quasi przedstawicielom podziękować.

Czy wreszcie ktoś się obudzi i uderzy pięścią w stół? Zobaczymy. Mamy tylko nadzieję, że ten ktoś nie obudzi się za późno, bo inaczej – w kolejnej kadencji – znów będziemy robieni w… QNIA.